Obsługiwane przez usługę Blogger.

Inne Brzmienia 2025

 


(plakat festiwalu autorstwa Jakuba Zasady)

Wprowadzenie


Darmowy festiwal rozgrywający się w moim mieście (dziesięć minut spaceru od mojego mieszkania – sprawdziłem!), w dodatku ze znanymi nazwiskami, powinien przyciągać moją uwagę, ale przyznaję, że z Innymi Brzmieniami mam stosunkowo niedużą historię. Wynika to z dwóch przyczyn – po pierwsze, z moją prywatną historią, i faktem, że do zeszłego roku nie mieszkałem tu na stałe. Po drugie, jest to alternatywny festiwal, definitywnie w stylu Offa, ale nawet bardziej niszowy, tak więc mój gust powoli ewoluował w jego kierunku. Pamiętam, że pojawiłem się na błoniach zamkowych w 2018 r. (impreza odbywa się w tym miejscu od 2015 r.), ponieważ chciałem zobaczyć George’a Clintona – występ zresztą wzbudził we mnie mieszane uczucia, bo po artyście można było odczuć zaawansowany wiek i wyręczał się młodszym zespołem. Słabo pamiętam też występ Baba Zula tego samego dnia. W 2014 r. myślałem o Goldfrapp, na których ostatecznie nie poszedłem po nieudanej próbie zaproszenia kogoś, na kogo obecności zależało mi dużo bardziej, niż na samym koncercie. Dwa lata temu, pomimo trudności rodzinnych, udało mi się w ostatniej chwili trafić na Ladytron, którzy przynieśli mi bardzo dużo radości. Ale teraz ilekroć patrzę na listę występujących artystów, szkoda mi Mulatu Astatke, Saula Williamsa i szczególnie nieodżałowanego Tony’ego Allena, którego nie ma już z nami. Ale na to nie jestem w stanie już nic poradzić. W zeszłym roku nie byliśmy ze względu na Jazz Around i, jakby nie patrzeć, transmisję Glastonbury. Obecny termin jest lepszy, choć nibyyy nakrywa się z kolei z Openerem.


Festiwal organizowany jest od 2008 r, początkowo na rynku. Od 2014 r. jego głównym organizatorem jest jedna z głównych placówek kulturalnych miasta, staromiejskie Warsztaty Kultury. Byłem trochę zmieszany jego podwójną nazwą, ale jak tłumaczy Wikipedia: „Wydarzenie odbywa się pod marką Wschodu Kultury, czyli projektu realizowanego przez Narodowe Centrum Kultury ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego”. W tym samym cyklu organizowane są także wydarzenia w innych miastach. To samo hasło zastrzega to samo, co podkreślał prowadzący koncerty redaktor Józef Szopiński z Radia Lublin (mój dawny uniwersytecki wykładowca…) – nacisk na parytet płci podczas festiwalu i współpracę z międzynarodowym projektem Keychange. Warto też dodać, że Inne Brzmienia to nie tylko muzyka, w programie są także wydarzenia literackie, dla dzieci, artystyczne – sam uczestniczyłem w pierwszym dniu w wystawie rysunków litewskiej artystki Daivy Kairevičiūtė (bardzo polecam jej sztukę!), zorganizowanej w budynku Warsztatów.



Czwartek


Czwartek wydał mi się najbardziej interesujący, ponieważ najbliższy naszym własnym zainteresowaniom (jego przeciwieństwem była sobota, wypełniona punkiem i metalem). Inne Brzmienia mają obecnie jedną główną scenę, w formie namiotu, na której odbywają się niemal wszystkie wydarzenia muzyczne imprezy (z wyjątkiem mniejszych plenerowych występów). Pod sceną ustawione zostały leżaki, zabrane później, kiedy The Messthetics dodali więcej energii, ale wydały się one odpowiednie do pierwszych występów tego dnia. Pogoda była wyjątkowo upalna, powyżej 30 stopni, ale nie przeszkadzało mi to (i byłem zawiedziony, kiedy kolejnego dnia była już słabsza).



Pierwszą występującą artystką była NFNR, czyli Olesia Onykiienko, łącząca w swojej twórczości ambient, nagrania terenowe, IDM, techno - będąca także kompozytorką ścieżek dźwiękowych teatralnych i filmowych. Onykiienko rozpoczynała karierę muzyczną jako dyrygentka chóru i wykorzystuje swoje doświadczenie w tym zakresie w tworzeniu kompozycji elektronicznych w wielu gatunkach. Olesia jest także zaangażowana w pomoc charytatywną jej cierpiącym rodakom na Ukrainie, organizując koncerty charytatywne i zbiórki na pomoc żołnierzom. Tak się składa, że przed tym występem słuchałem w domu nowej płyty Rival Consoles (którą polecam), i było to całkiem logiczne przejście – myślę, że to dobry komplement dla Ukrainki.



Byłem naprawdę zaskoczony, kiedy w składzie Innych Brzmień pojawił się LARAAJI – najczęściej słuchany przez nas artysta w line-upie (Last fm podaje ponad sto odsłuchań), prawdziwy weteran ambientu, który był części oryginalnej serii pionerskich albumów gatunku wydanej na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych przez Briana Eno, multinstrumentalista (cytra, pianino, skrzypce, sekwencer), a także, czego nie pamiętałem i o czym przypomniał mi ten występ – wokalista, sam wykonujący wokale w części swoich nagrań. Laraaji odkryłem dzięki serii reissues, ale kompozytor pozostaje płodny twórczo – w istocie, w piątek ukazała się jego najnowsza kompozycja Holomin1 . Artysta ma hipnotyczną prezencję sceniczną, w drugiej połowie występu wspomogli go artyści prezentowanej szerzej podczas festiwalu wytwórni Stone Tapes.




Album JAMESA BRANDONA LEWISA i THE MESSETHETICS słyszałem niedługo po premierze, przyciągnął on dużą uwagę krytyków – ale musiałem nie pamiętać, że dwóch członków tego projektu – basista Joe Lally i perkusista Brendan Canty, są jednocześnie związani z Fugazi i jest to ich instrumentalny side-project z gitarzystą Anthonym Pirogiem. Tak więc o ile wspólny krążek z Lewisem został wydany przez Impulse i jest to zasadniczo album jazzowy, o tyle sekcja rytmiczna jest o wiele dynamiczniejsza, i bliższa oryginalnym dokonaniom muzyków, co wymaga więcej od saksofonisty – rezultatem jest prawdziwa kawalkada energii. Bliższa jest mi wprawdzie bardziej „czysto” jazzowa żywiołowość The Comet is Coming (wciąż najlepszy koncert jazzowy, na jakim byłem), ale Lewis i Messthetics wypadli znakomicie i wzbudzili na pewno największą reakcję publiczności tego dnia.



O MITSUNE nie wiedziałem prawie nic i redaktor Szopiński wspominając o „punkowej energii” (chyba kopiując to z ich oficjalnego opisu ;) ) wzbudził pewne moje obawy, ale sam nie dopatrzyłem się tego w muzyce zespołu. W istocie, kwartet (początkowo kwintet) z Berlina, którego członkowie wywodzą się, oprócz Japonii, także z Grecji i Australii, modernizuje tradycyjną muzykę japońską, kierując ją w kierunku psychodelii – efekt końcowy błyskawicznie przypadł mi do gustu i powinienem posłuchać albumów tego projektu (premierowo była też wykonana niewydana muzyka). Głównym instrumentem wykorzystywanym przez muzyków jest shamisen – jeden z najbardziej znanych tradycyjnych instrumentów z kraju kwitnącej wiśni. Ubrani w kolorowe kostiumy muzycy mają znakomitą prezencję sceniczną, a Youka Snell i Shiomi Kawaguchi złapały świetny kontakt z widzami, wychodząc do publiczności podczas jednego z utworów. Kiedy myślę o tym, że Inne Brzmienia przypominają mi najlepszy polski festiwal - Off – myślę także o elemencie odkrycia, i Mitsune są dla mnie prawdopodobnie największym odkryciem tej edycji.



O ELI ORLEANS usłyszałem pierwszy raz, kiedy aktorka Sophie Thatcher puściła jeden z jej utworów w audycji NTS Radio (było to Better Friends). Przyznaję jednak, że przez cały ten czas, do występu na Innych Brzmieniach, nie miałem świadomości, że artystka podchodzi z Polski, z Oświęcimia, ale obecnie mieszka w Londynie i jak sama powiedziała na zakończenie występu, nie występowała w Polsce od dziesięciu lat. Był to z pewnością najbardziej mroczny i – przy całym nadmiernym użyciu tego określenia – na pewno „Lynchowski” występ dnia – i właśnie dlatego spodobał mi się najbardziej. Orleans gra na kilku instrumentach – w tym na thereminie, ostatnio kojarzącym mi się głównie z Severance, ale teraz mogłem wreszcie zobaczyć go na własne oczy, używając także wokali i słowa mówionego. Mogłoby to się kojarzyć z występem Felicii Atkinson, którą widzieliśmy kilka tygodni temu, ale Orleans dodaje grozy wykorzystując zapętlone footage wideo misji astronautycznych – zarówno z lotów, jak i kosmonautów witanych na Ziemi, stare nagrania nabierają szczególnie onirycznego i dezorientującego charakteru. Podobnie jak w wypadku Taurona, artystka o imieniu Ela wygrała dzień! Od 2017 r. nie wydała nowego materiału, publikując tylko kilka reedycji, mam nadzieję, że ta przerwa nie będzie trwała wiecznie, ale jej katalog jest już bardzo bogaty i godny sprawdzenia.


Piątek





Występ MARII W. HORN był prawdopodobnie najbardziej podobny do tego, czego doświadczyliśmy miesiąc wcześniej podczas festiwalu Kody – użycie nagrań terenowych, pulsujący dron, nastrój raczej uspokajający (pod scenę wróciły leżaki). Według jej oficjalnego opisu, „Maria W. Horn interesuje się manipulacją czasem i przestrzenią poprzez ekstrema dźwiękowe oraz przeciążenie/utratę bodźców percepcyjnych.”. Jest ona także związana ze wspomnianym już projektem Keychange. Horn także włączyła w swój set nową muzykę i będę z pewnością śledzić ją w przyszłości. BUTCH KASSIDY zagrali pierwszy zdecydowanie rockowy występ festiwalu. Angielska formacja pochodzi z West Ealing, ich brzmienie porównywane jest między innymi ze Swans i Godspeed You Black Emperor. Projekt był finalistą konkursu Glastonbury Emerging Talent, ale nie przedostał się do ostatecznego line-upu. Na lubelskiej scenie zespół wykonał materiał ze swojego jedynego jak na razie albumu Heath z 2021 r.



Wszyscy liczyli, że energetyczny nastrój podtrzymają zaplanowani na ten dzień A Place To Bury Strangers, ale ze względu na problemy z transportem ten występ został przełożony na niedzielę, a w rozpisce dziennej doszło do przetasowań, i rocka zastąpiło techno. Zwróciłem uwagę, że ZAMILSKĄ mogłem zobaczyć kilka tygodni temu na Tauronie – który łączył w swoim line-upie artystki z Kodów i, w tym wypadku, z Innych Brzmień – ale producentka grała w sobotę. Jej debiut z 2014 r. znalazł się na dwunastym miejscu listy rocznej The Quietus, od tego czasu wydała dwa albumy i dwa soundtracki. Pomimo kilku nadmiernie podchmielonych gości na widowni, zakłócających atmosferę, był to bardzo udany set.



Myślę, że widzowie kojarzący LEE RANALDO wyłącznie z Sonic Youth byli trochę zaskoczeni jego występem, ponieważ był to set zdecydowanie awangardowy, a gitara była wykorzystywana w nietypowy sposób – została uwieszona na długim sznurze, i Ranaldo grał na niej trochę jak na cymbałach, potem została rozbujana we wszystkie strony sceny. Był to z pewnością najbardziej teatralny koncert, jaki widziałem od czasu niesamowitego Keijiego Haino na zeszłorocznym Avant Art, też u nas w Lublinie – z artystów, których widziałem na żywo, pomyślałem także o Davidzie Byrnie. Projektowi towarzyszyły wizualizacje Lei Singer, wykorzystujące (przynajmniej tak mi się wydawało) cienie gitary i artysty ze sceny. Ranaldo wykonuje Contre De Jour od 2011 r, na swoim koncie ma także inne projekty wizualne i sound art. Wśród dokonań muzyka jest też album z Raulem Refree, znanego czytelnikom Mavoy Music z projektu lina raul refree.


Sobota i niedziela


W sobotę nie byłem na żadnym koncercie. Czułem, że muszę odpocząć, w dodatku program tego dnia był wypełniony raczej ostrzejszym brzmieniem, z punkiem i metalem, mogę więc tylko wyrazić nadzieję, że miłośnicy naprawdę ostrej muzy bawili się tego wieczoru dobrze. Sam spędziłem piątek w zupełnie inny sposób, korzystając z jednego z punktów programu festiwalu, o którym nie wiedziałbym bez zapowiedzi przed jednym z koncertów (więc jednak mają one sens!).


Każdego dnia festiwalu, w siedzibie Warsztatów organizowane były listening party nagrań terenowych. Czułem, że muszę wziąć w nich udział z kilku powodów. Po pierwsze, znam osobiście osoby nagrywające nagrania terenowe, choć są oni raczej muzykami, a nagrania to dla nich sideprojekty. Będą oni wspomnieni pod koniec tego tekstu ;) Nigdy jednak nie uczestniczyłem w listening party tego typu i, mając faktyczny problem z koncentracją i lekkie uzależnienie od telefonu (nawet podczas wielu filmów, niestety), byłem ciekaw na ile uda mi się wytrwać w czasie takiego eventu. Przetrwałem bez problemu, podobnie jak cała zgromadzona na sali, dość liczna publiczność, czy na krzesłach, czy na leżakach, czy leżąca – odbywało się w to sali widowiskowej, znanej stałym bywalcom z pokazów filmów w ramach cyklu Miasto movie. Muszę przyznać, że trzydzieści pięć minut zleciało bardzo szybko i człowiek chciałby, by było to dłuższe! Z kronikarskiego obowiązku dodam, że tego dnia słuchaliśmy nagrań Krzysztofa Topolskiego (Arszyna), nagranych chyba nad rzeką lub jakimś jeziorem.


Kolejnego dnia, przy okazji bycia w mieście w innych celach, zajrzałem do Zaułka Hartwigów na wystawę fotografii Jana Tadeusza Ścibiora, kolejny świetny element programu festiwalu.



Początek niedzielnych koncertów skierowany był przede wszystkim w stronę tych, którzy byli nienasyceni jazzu po świetnym występie Jamesa Brandona Lewisa i The Messthetics kilka dni wcześniej. W bardziej free jazzowym repertuarze znakomicie zaprezentowali się EMMELUTH’S AMOEBA, projekt skandynawski, częściowo norweski, częściowo duński. Bandleaderką formacji jest saksofonistka Signe Emmeluth, do której na scenie dołączają pianista Christian Balvig, gitarzysta Karl Bjorå i perkusista Ole Mofjell. Awangardowy klimat podtrzymał występujący po nich zespół IVO SHANDOR & THE GOZER WORSHIPPERS – związany z wytwórnią Antena Krzyku, tak samo jak kiedyś występująca już na festiwalu w przyszłości Trupa Trupa. Grupa została stworzona przez znanego na scenie gdańskiej muzyka Bartosza Borowskiego, oprócz niego częścią ISTGW są także Dagmara Cichocka (pianino i – świetny – wokal), Michał Klama (perkusja), Patrycja Tempska (saksofon) i Jakub Szwemin (bas). Muszę szczególnie pochwalić artystów, ponieważ, o ile nie przegapiłem kogoś w sobotę, byli dopiero pierwsi z występujących na Innych Brzmieniach, którzy wspomnieli na scenie o ludobójstwie w Palestynie, zadeklarowali także przekazanie środków ze sprzedaży kompletnego merchu i płyt tego dnia na pomoc ofiarom. Bardzo za to dziękuję.



RAPHAEL ROGIŃSKI to warszawski muzyk eksperymentalny, zainteresowany muzyką folklorową, jazzową i improwizacyjną. W projekcie zaprezentowanym na lubelskiej scenie wystąpił wspólnie ze Słoweńcem IZTOKIEM KORENEM, na co dzień występującym w zespole Śirom. Koren gra na takich instrumentach jak banjo („preparowane banjo”, jak podkreślił redaktor Szopiński, czyli poddane modyfikacjom), gembri, balafon, kalimbę, perkusję, gitarę, syntezator, morin khuur. Artysta wydał trzy solowe albumy, a teraz przygotowuje się do premiery wydawnictwa z Rogińskim, które ukaże się jesienią. Był to najbardziej wyciszony, minimalistyczny set na tegorocznych Innych Brzmieniach, co przyniosło kontrast z kolejnym występem, pierwotnie nieplanowanym w tym miejscu.



A PLACE TO BURY STRANGERS byli chyba najbardziej oczekiwanym koncertem edycji – i ich jedynym bezpłatnym z kilku występów w Polsce w tym roku. Opóźnienie w ich występie tylko zwiększyło hype związany wokół zespołu, oczywiście całkowicie zasłużony i spełniony wreszcie w niedzielny wieczór. Muzycy dali naprawdę niesamowity, bardzo głośny, bardzo energetyczny występ, który rozgrywał się…. nie tylko na scenie namiotu. Żeby uniknąć pogo, ustawiłem się trochę dalej od sceny i z zadowoleniem zauważyłem, że najwięksi wariaci szaleją tylko w wydzielonym korytarzu… do czasu, kiedy zespół postanowił przenieść koncert na widownię. Najpierw w stronę publiki, crowdsurfując, podążył bęben perkusji, a za chwilę wśród widzów znalazł się Oliver Ackermann, lider i wokalista grupy (i jedyny oryginalny członek, skład zespołu podlegał częstym zmianom). Był to naprawdę rewelacyjny występ, rock na najwyższym poziomie – jak już komentowałem wcześniej w mediach społecznościowych, było to na pewno lepsze niż głośne wydarzenie rockowe tygodnia, czyli odgrzewany kotlet w postaci reaktywacji Oasis, nie zdziwiłbym się także, gdyby APTBS dorównali grającym dzień wcześniej na Openerze Nine Inch Nails.



Choć zmęczenie po bardzo energetycznym secie dało się we znaki, i niestety ostatni koncert (gruziński projekt Niwa) był po zmianach już naprawdę późno, wspomnę jeszcze, że na koniec uczestniczyłem w kawałku koncertu zespołu MAIDAVALE. Szwedzki zespół psychodeliczny czerpie inspiracje z krautrocka, post-punku czy nawet afrykańskiego bluesa. Ich najnowszym wydawnictwem jest zeszłoroczny album Sun Dog.


Replay


Oglądam dużo koncertów na YouTubie i szukając info o artystach występujących na Innych Brzmieniach znalazłem sporo dłuższych nagrań z innych koncertów. Podrzucam tym, którzy nie mogą zobaczyć ich na żywo


NFNR

https://www.youtube.com/watch?v=cXO1Agz_8Pc

https://www.youtube.com/watch?v=nv9O-ZLQc-s


Laraaji

https://www.youtube.com/watch?v=07XPyN315NE

https://www.youtube.com/watch?v=vQZQIhBA-pU


James Brandon Lewis and The Messthetics

https://www.youtube.com/watch?v=FmVFeaEi8jU


Mitsune

https://www.youtube.com/watch?v=VSF0tgvpfVs


Ela Orleans (niestety, jedyne wideo jest z 2013 r.)

https://www.youtube.com/watch?v=XLh00lbSQeI


Maria W. Horn

https://www.youtube.com/watch?v=6Ox_spzJpAc


Butch Kassidy (nagranie z Offa, gdzie grali dwa lata temu)

https://www.youtube.com/watch?v=BmR0tyM74Z4


Zamilska

https://www.youtube.com/watch?v=k_qt6MvpiL8


Lee Ranaldo – Contre De Jour

https://www.youtube.com/watch?v=YlhgO3gyACM


Emmeluth’s Amoeba (jedyne dłuższe wideo jakie znalazłem, z 2019 r.)

https://www.youtube.com/watch?v=TgDmZEoLEF8


A Place To Bury Strangers

https://www.youtube.com/watch?v=HwR2kIv3Bpg


Maidavale

https://www.youtube.com/watch?v=Zoi0qjC34ig

https://www.youtube.com/watch?v=VsOhGWvy88o


Te konta wrzuciły kilka nagrań z Innych Brzmień 2025, głównie krótszych https://www.youtube.com/@77wrzosek77

https://www.youtube.com/@lubiekonfitury9485


Przyszłość

W przyszłym roku festiwal także odbędzie się na początku lipca. Wspominałem już o tym, jak blisko mieszkam, dlatego dużym rozczarowaniem była informacja, że festiwal będzie musiał tymczasowo przenieść się w inne miejsce podczas rewitalizacji błoń zamkowych. Nie jestem w stanie wymyślić wielu lokalizacji (Ogród Saski? Park Ludowy?), a z każdej czeka mnie długi powrotny spacer, bo nie mamy niestety w Lublinie komunikacji nocnej z prawdziwego zdarzenia. A wątpię, by sam festiwal był w stanie ogarnąć coś takiego.


Każdą recenzję festiwalową kończę listą życzeń, choć nie wiem, na ile jestem w stanie wbić się w upodobania organizatorów. Inne Brzmienia są imprezą z natury niszową i jak już wspominałem, nie interesują mnie wszystkie gatunki na niej. Mimo wszystko pozwoliłem sobie stworzyć listę jeszcze przed festiwalem. Uprzedzam na wstępie, że jest bardzo długa i powiem tak: obecność choćby jednego z tych artystów, lub kilku w kolejnych latach, sprawi mi BARDZO dużo radości. Starałem się być eklektyczny i nie przesadzać z elektroniką albo soulem/R&B/rapem, bo tych gatunków, akurat mnie interesujących bardzo, w profilu Innych Brzmień nie ma za dużo. Starałem się również nie przesadzić z rangą artystów. Inne Brzmienia to impreza darmowa, finansowana z samorządu i ministerstwa i dobrze byłoby, mimo wszystko, gdyby tak pozostało. Dlatego uniknąłem wykonawców, którzy wydają mi się zbyt „openerowi”, ale już pozostawiłem artystów, których, myślę, nie powstydziłby się Off. Część z tych wykonawców nie jest w tej chwili gotowa na koncerty europejskie, albo może nie planować ich w 2026 r. – nie oznacza to, że nie będą mogli pojawić się w Lublinie w kolejnych latach.


Mógłbym napisać, że porządek jest czysto alfabetyczny i nie ma tu priorytetów, ale skłamałbym, bo naszą prośbą numer jeden do każdego jest Nabihah Iqbal, ponieważ żal za przegapienie mojej koleżanki live na Tauronie jest olbrzymi. W dodatku rozmawiałem już z Nabihą na temat Innych Brzmień, dlatego dobrze byłoby to pociągnąć dalej :) Na pewno to, co napisałem w zakończeniu postu o Kodach o takich artystach jak Hinako Omori, Ganavya czy Arushi Jain, podtrzymuję i tutaj, bo imprezy częściowo nakładają się profilami https://www.mavoymusic.com/2025/06/festiwal-kody-2025.html.


Lista:


Airiel, Alabaster DePlume, Ana Roxanne, Annie Hart, Art School Girlfriend, Arushi Jain, Benjamin Clementine, Blushing, Briana Marela, C Duncan, Carla Dal Forno, Charlotte Adigery & Bolis Pupul, clipping, Cole Pulice, dalek, Dave Okumu & The 7 Generations, Deary, Electric Youth, Emma-Jean Thackray, Fabiana Palladino, Fazerdaze, Frankie Rose, Ganavya, Golem Macanique, Hekla, Helado Negro, Hinako Omori, Ibeyi, Ibibio Sound Machine, Ichiko Aoba, Julia Holter, Julianna Barwick, Kaela, Kadhja Bonet, L'Rain, Laura Groves, Laura Misch, Loscil, Lucinda Chua, Lucrecia Dalt, Låpsley, Maria Somerville, Maria Usbeck, Mary Lattimore, Miki Berenyi Trio, Nabihah Iqbal, Nadah El Shazly, Nadine Shah, Nailah Hunter, Nation Of Language, Nite Jewel, NYX, Penelope Trappes, Poison Girl Friend, Pure Bathing Culture, Raisa K, Real Lies, Rival Consoles, Rosie Lowe, Sea Lemon, Small Black, Tallies, Tamaryn, Tashi Wada, Tei Shi, The Orielles, The Reds, Pinks and Purples, William Doyle, Yazmin Lacey, Yumi Zouma, Zola Jesus

Brak komentarzy: