Obsługiwane przez usługę Blogger.

Mavoy Review: Charli XCX - Sucker




Charlotte Emma Aitchison to obecnie chyba najpopularniejsza brytyjska piosenkarka za Oceanem, ale trzeba przyznać, że Charli wciąż nie wyrobiła sobie w show biznesie wystarczająco samodzielnej pozycji. Mijają już dwa lata, odkąd artystka wydała nagrania, które po raz pierwszy zwróciły na nią uwagę mediów muzycznych – szczególnie Nuclear Seasons i You're The One. Dwudziestoletnia wówczas artystka miała wtedy okazję wspólnych występów z Santigold, a nawet Coldplay. Debiutancki album True Romance cieszył się jednak jedynie umiarkowaną popularnością. W oczach przeciętnego fana muzyki pop Charli pozostaje kojarzona z dwoma napisanymi przez nią piosenkami, w których również pojawia się gościnnie. Mowa oczywiście o I Love It Icona Pop i Fancy Iggy Azalea. Oba megaprzebojowe kawałki pretendowały do miana hitów lata – Szwedki osiągnęły pierwsze miejsce brytyjskiej listy hitów w 2012 r, podczas gdy australijska raperka może pochwalić się podobnym wynikiem uzyskanym podczas tegorocznych wakacji. Warto też wspomnieć, że Charli jest również (wspólnie m.in. z Benny Blanco) odpowiedzialna za bardzo obecnie popularny w naszym kraju utwór Jamesa BluntaWhen I Find Love Again, a także debiut popularnej na blogach pop star in making, Ryn WeaverOctaHate. Czy jednak Aitchinson jest gotowa do powtórzenia sukcesów tamtych piosenek ze swoim solowymi utworami?

Angielce wyraźnie zależało na połączeniu popularnych rytmów ze stylistyką ostrzejszego, bardziej gitarowego indie. Z tych względów zdecydowała się na połączenie sił z członkami dwóch popularnych grup – liderem Weezera Riversem Cuomo i Rostamem Batmanglim z Vampire Weekend. Później dołączył do nich także Ariel Pink. Chociaż album jest w założeniu popowy, przy tworzeniu piosenek Charli bardzo mocno inspirowała się punkiem. Gwiazda jest zresztą swojej decyzji w pełni świadoma, ostrzegając jeszcze pod wydaniem krążka: „Nie mogłam wyobrazić sobie nic gorszego niż nagranie dokładnie takiego albumu, jakiego każdy by się po mnie spodziewał. Być może niektórzy będą go nienawidzić, ale wolę stworzyć płytę, na którą nawet nikt nie będzie czekać. Inspiruje mnie głównie punk i francuski ye-ye pop z lat 60. Słucham teraz dużo Weezera, The Hives i Ramonesów, więc album jest naprawdę prymitywny i agresywny”. 

 

Faktycznie, jeśli spodziewacie się agresywnych elektrobitów w stylu I Love It, możecie się zdziwić – choć do prawdziwej „punkowości” trochę tej płycie brakuje, a ostatecznie większy wpływ na brzmienie całości mieli nie Cuomo i Batmangli, a jeden z najpopularniejszych obecnie producentów mainstreamowych, Greg Kurstin. W założeniu płyta ma mocno feministyczny wydźwięk, ma promować tzw. „girl power” - i sądzę, że w tej roli sprawdza się bardzo dobrze. Należy jednak zaznaczyć, że w piosenkach bardzo wyraźnie widoczna jest zadziorność samej autorki – i już to odróżnia ją od innych wokalistek bezpośrednio z nią konkurujących, które – może z wyjątkiem Sii i ewentualnie Lany Del Rey, choć to już nieco inna stylistyka – mogłyby bez różnicy zamieniać się swoimi utworami. Na ile jednak Charli udało połączyć wyrażenie swojej osobowości z tworzeniem przebojów? Te dwie umiejętności nie zawsze idą w parze. Najbardziej znanym kawałkiem z tego krążka jest Boom Clap, napisane przez autora największej liczby utworów na płycie – Patrika Bergera, wcześniej współpracującego m.in. z Laną, Robyn, Rihanną a także samą XCX (You're The One). Piosenka powstała z myślą o poprzednim albumie, potem odrzuciła ją szykująca się wciąż do comebacku Hillary Duff, w końcu Charli zdecydowała się na samodzielne wydanie, najpierw na ścieżce dźwiękowej filmu Gwiazd naszych wina, a poźniej jako pierwszy singiel z Sucker. To faktycznie kapitalny, przebojowy utwór, z prostym, ale zapadającym łatwo w pamięć refrenem. Angielka nie powtórzyła nim jednak sukcesów I Love It i Fancy, osiągając odpowiednio 6 miejsce w Anglii i 8 miejsce w Stanach. Kolejną propozycją Charli było Break The Rules, agresywniejszy kawałek, bardziej przypominający refren I Love It (ale od niego znacznie słabszy). Ten utwór poniósł jednak totalną klęskę na listach przebojów – za oceanem z trudem dostając się do setki notowania Billboardu. Jak na tym tle prezentuje się reszta krążka?



Alternatywne” wcielenie Charli wypada całkiem udanie. Zarówno rapowane London Queen (napisane przez Pinka) jak i Hanging Around (dzieło Cuomo) i Die Tonight (Batmangli) należą do highlightów. Bardzo dobrą robotę wykonuje także Benny Blanco, z którym XCX pracowała wcześniej nad muzyką Weaver i wspomnianym przebojem Blunta. Caught In The Middle porywa do tańca i bez dwóch zdań powinno zostać jednym z singli. Nie wszystkie piosenki są jednak równie udane. W niektórych kawałkach Charli zbliża się niebezpiecznie do stylistyki Avril Lavigne, która u schyłku 2014 r brzmi już mocno nieaktualnie. Kiepskim doborem singla wydaje się też Need Ur Luv – nieco przesłodzony kawałek niezbyt pasuje do piosenkarki. Szkoda, że na płycie zabrakło jednego z najlepszych utworów wokalistki – mowa tu oczywiście o SuperLove, wydanym jeszcze w 2013 r, które ostatecznie niestety nie znalazło się na końcowej trackliście.

Najważniejsze skojarzenie podczas słuchania tego albumu? Zdecydowanie niektóre solowe kawałki Gwen Stefani... co jest o tyle ciekawe, że liderka No Doubt pracuje obecnie z Charli – na razie wiemy o dwóch piosenkach – Hard 2 Love i Hell Yeah Baby. Obawiam się, że może skończyć się to podobnie jak dotychczas – któraś z tych dwóch piosenek wyjdzie na singlu i będzie cieszyć się większą popularnością niż którykolwiek z solowych utworów XCX. Niesłusznie! Nie wiem, czy Brytyjce uda się dołączyć do grona największych gwiazd muzyki. Tą płytą potwierdza jednak swoją autentyczność i wyjątkowość na scenie pop. Miejmy nadzieję, że wkrótce doczeka się także hitów – na co w pełni zasługuje.

Ocena: 7,5/10

Brak komentarzy: