Obsługiwane przez usługę Blogger.

Electronic Beats Warsaw 2015 - relacja



Relacja będzie bardzo krótka, nie jestem aż takim ekspertem od twórczości wszystkich występujących artystów, ale sądzę, że jednak wypadałoby kilka zdanek napisać. :) W końcu jestem chyba w mniejszości osób, które poszły tam NIE TYLKO ze względu na Metronomy. To był w sumie mój pierwszy event "elekroniczny" (choć od razu trzeba zastrzec, że nie wszyscy wykonawcy pasują do tej nazwy) i muszę przyznać, że start był całkiem zachęcający. A więc - w pewnym skrócie:


ORGANIZACJA

"Zachodnia". Organizator wydarzenia, niemiecki (ale posiadający też wersję angielskojęzyczną i zajmujący się nie tylko muzykę klubową) magazyn Electronic Beats i zamożny partner T-Mobile pokazali, jak organizuje się dobre duże indoorowe imprezy. Wpuszczanie ludzi przebiegło bardzo sprawnie, w środku też nie można było narzekać na wyżywienie, napoje i scenę. Oświetlenie sprawiło się nieźle - dobrze dopasowano je do charakteru muzyki artysty, który akurat występował, gorzej było z nagłośnieniem. Nie byłem wprawdzie obecny na tej części, gdzie sprzęt zawiódł - z pewnych względów musiałem zrezygnować z klubowego afterparty w Basenie, gdzie największa gwiazdą był didżej BBC 6 Music Gilles Peterson. Z komentarzy na wydarzeniu FB jasno wynika, że ktoś tam porządnie skopał temat. Co ciekawe, sam Basen o problem wini... samego Petersona. Wymowa oświadczenia brzmi w przybliżeniu tak: "Przepraszamy najmocniej. Zapewniamy Państwa, że wynajęliśmy firmę, z którą współpracujemy od dawna i która dostarcza sprzęt na polskie koncerty renomowanych artystów (uśmiechnąłem się w tym miejscu, gdyż wśród wymienionych nazwisk pojawiła się Jessie...). Niestety, sam Gilles Peterson w kilka minut zniszczył pracę naszych techników! (sic!)". Kto ma rację? Ciężko osądzać, ale odrobinę mniej żałuję, że musiałem sobie odpuścić ten występ... Pomiędzy głównymi występami w Palladium sety pełnego dobrego klubowego grania uczestnikom zabawy serwowali Wah Wah - polscy didżeje, którzy zwyciężyli w konkursie zorganizowanym przez organizatorów. Jak zwykle mój wniosek mógł być tylko jeden - wciąż za mało słucham Rinse FM... Należy także dodać, że jak przystało na porządny festiwal, EB zadbało o transport między oba klubami, dostępny dla każdego posiadacza karnetu. Na miejscu w niewielkiej sumie można było nabyć gadżety Electronic Beats, dochód przekazano na cele charytatywne.

ADI ULMANSKY




Adi była jedynym wykonawcą z Palladium, którego nigdy wcześniej nie słyszałem. Potraktowałem więc ją trochę jako support Highasakite - a nigdy nie słucham supportów przed wysłuchaniem ich live. Byłem nieco sceptyczny - za określeniem "izraelska raperka" mogło kryć się bardzo dużo. Obawiałem się rytmów Iggy Azalea czy Nicki Minaj. Na szczęście ta zapowiedź okazała się nieco myląca. Dziewczyna równie dużo rapuje (co faktycznie może budzić skojarzenia z wyżej wymienionymi), co śpiewa, kawałki ma dobrze wyprodukowane - generalnie na żywo brzmi to trochę jak Banks, z może wyższym wokalem, ale słucha się tego całkiem przyjemnie. Być może do niej wrócę. Niestety nie znajdziecie jej na Spotify, ale dużo piosenek jest na YouTube i SoundCloud. Dla mnie szczególny plus za fajny cover The Wilhelm Scream. Dodatkowo, artystka jest bardzo sympatyczna, wychyliła toast za publikę (nie zważając na to, że miała dostęp wyłącznie do zwykłej wody), nie zabrakło także selfie z tłumem na koniec imprezy. :)

HIGHASAKITE




 
Dla nich w końcu przyszedłem! Nigdy nie pisałem o nich na blogu (nadrobię to w najbliższym czasie), ale pozytywnymi komentarzami na Twitterze udało mi się zyskac ich follow. Norweska grupa składająca się z pięciorga członków i specjalizująca się w dość mrocznym dream popie - choć singiel Since Last Wednesday jest akurat pogodny (i lekko folkujący). Bardzo cenieni w swojej ojczyźnie - mają nagrodę dla najlepszego norweskiego albumu roku. Zespół wypadł naturalnie bardzo interesująco, szczególne brawa należą się Ingrid za bardzo dobry głos, choć równie dobrze wypadła druga wokalistka w zespole, Marte. Niestety, to właśnie Highasakite mieli do czynienia... z kolejną (a właściwie - pierwszą) awarią tego dnia. Przez kilka minut nie mogli występować, ponieważ sprzęt odmówił posłuszeństwa. Publika jednak zachowała się dość wyrozumiale. Podrzucam link do tej piosenki, która otworzyła koncert. Więcej o tej grupie szybciej niż się spodziewacie!
PS Ciekawe, że akurat dzień później Norwegia wygrała konkurs drużynowy w skokach narciarskich. ;)

METRONOMY


Cóż mogę napisać? Miał być show i był show. Jak już wspominałem wcześniej, mam wrażenie, że większość publiki przyszła na Electronic Beats "bo Metronomy". Dominowały młode dziewczyny - w sumie dobrze, że wolą słuchać Metronomy, a nie na przykład Imagine Dragons... Stać się oczywiście nie dało, trzeba było tańczyć, choć z ograniczeń lokalowych nie było to oczywiście takie szaleństwo jak powiedzmy - na The Black Keys. Zespół wykonał największe przeboje z The Look na czele (trochę byłem zaskoczony, że oparty o sample z genialnych Pulp utwór pojawił się w środku, a nie bardziej pod koniec). Mogliśmy także posłuchać The Bay, I'm Aquarius czy Everything Goes My Way.  Na zakończenie dodam jeszcze, że moim ulubionym członkiem grupy jest zdecydowanie basista, Olugbenga ;)


Nie narzekajmy na brak wideo - Electronic Beats ma zwyczaj nagrywać piętnastominutowe skróty z występów na każdej swojej imprezie, oczywiście w HD. Będziemy jednak musieli na nie poczekać. Zdjęcia z materiałów T-Mobile. A na ten festiwal prawdopodobnie jeszcze wrócę, choć dużo zależy od tego, kogo ogłoszą. ;)

Brak komentarzy: